Trzeba było wstać wcześniej w porównaniu do podróży samochodem ale sama podróż do Tychów przebiegła sprawnie i nawet szybko bo wyrobiłem się w niecałą godzinę... po pracy wizyta serwisowa (sztyca już nie opada!! :) ) u Bodzia która trochę się przeciągnęła (mam nadzieje że go żona nie zabiła) i powrót na szybko do Jaworzna - trzeba jeszcze zrobić jakieś zakupy na majówkę :) Ucieszyłem się że jadę na rowerze jak przejeżdżając nad A4 zobaczyłem korek od hmmm nie widać do hmmm nie widać wszędzie auta auta auta :) A jutro zawody w Jaworznie...
Powrót do domku z serwisu - rowerek otrzymał nową korbę w miejscu "starej" pojawiła się FC-M770 DEORE XT HOLLOWTECH II :D sztyca z siodełka dalej opada, hamulec musi się dotrzeć :( Zostawiłem polar u Bogdana a w polarze klucze z auta... rano do pracy do Tychów trza jechać na rowerku <lol2>
Miał się tu znaleźć elaborat na temat pierwszego startu w Bike Maratonie ale po tym jak zapisałem sobie wersje roboczą i ona zniknęła odechciało mi się więc poniżej pare fotek i odczuć.
Duuuużo ludzi, szyyybkie tempo, problemy sprzętowe które mam nadzieje zostaną wyeliminowane do następnego startu w Zdzieszowicach, miejsce nie najgorsze jak na pierwszy raz 115 pozycja w OPEN na 546 zawodników i 44 miejsce na 106 ścigantów w kategorii M2 :) ale za Ziobrem:[ Suuuuper zabawa i apetyt na lepsze lokaty w następnych zawodach :D Ale co będzie to będzie grunt to dobrze się bawić!
Przed niedzielnym maratonem we Wrocławiu postanowiliśmy przejechać się z Ziobrem celem rozruszania kości. No i pykło ponad 30km całkiem spokojnym tempem. Swoje koła skierowaliśmy na wschód ;p Bieruń Łysina - magiczna Borowinowa - Drozda nie było w hałpie ;/ więc nazot na Tychy przez Świerczyniec Cielmice Paprocany. Dwa słowa z Krzychem bo prawie był na placu i piwko pod żyrafą z ziomkami - za dużo piwa jak na wieczór przed startem w maratonie...
Tydzień przed pierwszymi zawodami w tym sezonie we Wrocławiu spotkaliśmy się żeby cyknąć parę fotek w gronie teamowym. Jako że pogoda która do tej pory nas nie rozpieszczała w sobotę była przepiękna to trzeba było zrobić krótką rundkę po okolicy - Paprocany - Lędziny (podjazd pod wzgórze Klimont) - powrót do Tychów rundka wokół jeziora paprocańskiego duuuuuużo błota - wizyta na myjni i do domu. Dzięki za towarzystwo dla Dagmary, Bogdana i Ziobra.
A tu Ziober przytula swój rowerek żeby go zachęcić do jazdy, podobno nie chciał jechać. Hahaha....
po długiej dłuuugiej przerwie zacząłem jeździć na rowerze w roku 2009... zrobiłem około 1500km. W roku bieżącym zmieniłem rowerek i jest plan powalczyć trochę mocniej niż w roku ubiegłym... parę maratonów, góry, jura zobaczymy co z tego wyjdzie...